Jest tyle wątków, iż łatwo się pogubić. Oto co wiemy ws. zaginięcia Iwony Wieczorek

1 rok temu
Czy Iwona Wieczorek została zamordowana, a jej ciało ukryto? Kto jest zabójcą? A może gdańszczanka żyje? Od blisko 13 lat na te pytania wciąż nie ma odpowiedzi. W dodatku teraz się nasiliły – po tym, jak jedną z najtrudniejszych spraw kryminalnych w Polsce przejęło krakowskie Archiwum X. Działania śledczych w dawnej Zatoce Sztuki zelektryzowały Polskę, ale przełomu jak nie było, tak nie ma. Oto co do tej pory wiadomo w sprawie tajemniczego zaginięcia, do którego doszło w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku.


– Na przełomie 2021 i 2022 roku będziemy znać już rozwiązanie tej sprawy – deklarował ponad dwa lata temu rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka. Pod koniec ubiegłego roku z policji płynęły z kolei nieoficjalne informacje, iż rozwiązanie tej zagadki to kwestia już nie miesięcy czy tygodni, ale wręcz dni.

Zaginięcie Iwony Wieczorek – sprawę przejmuje krakowskie Archiwum X


Nic z tych zapewnień się nie potwierdziło. Od blisko 13 lat śledczy próbują ustalić, co się stało z Iwoną Wieczorek, sprawa robi się coraz bardziej zagmatwana, a ostatnio pojawiło się wiele nowych doniesień i hipotez na temat jednej z najtrudniejszych i najbardziej tajemniczych spraw kryminalnych w Polsce.

W 2019 roku akta trafiły do Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie, czyli prokuratorskiego Archiwum X. W ostatnich tygodniach zaginięcie młodej gdańszczanki na nowo zelektryzowało opinię publiczną. Jednak przełomu jak nie było, tak nie ma.

Śledczy z krakowskiego Archiwum X, których działaniami kieruje prokurator Piotr Krupiński, najpierw zaczęli sprawdzać znajomych Iwony. Skupili się głównie na Pawle P. i jego partnerce Joannie S. We wrześniu 2022 przeszukano ich mieszkanie, podobnie jak "wszystkie nieruchomości", w których P. "mieszkał w 2010, 2011 i 2012 roku".

Paweł P., kolega Iwony Wieczorek, i jego partnerka Joanna S.

Paweł P. to kolega Iwony, który zabrał głos 12 lat po jej zaginięciu. Był z Iwoną w Dream Clubie (według dziennikarza śledczego Janusza Szostaka Joanny S. miało tam nie być) i jako jeden z ostatnich widział nastolatkę przed zaginięciem.

W rozmowie z Onetem P. zapewniał, iż jest "jedną z osób, którym najbardziej zależy na tym, żeby to się wyjaśniło". Nie krył jednak obaw, iż niedługo stanie się w tej sprawie podejrzanym. – Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego. Niewinni też siedzą – stwierdził 34-latek.

Mężczyzna usłyszał zarzuty o popełnienie przestępstwa narkotykowego, ale także utrudniania postępowania karnego poprzez usuwanie śladów i dowodów, zacieranie śladów przestępstwa, a także podawanie nieprawdziwych informacji. Trzy ostatnie zarzuty dotyczą zaginięcia gdańszczanki. Jego partnerkę oskarżono z kolei o przestępstwa narkotykowe. P. ma odpowiadać przed sądem z wolnej stopy.

Joanna S. związała się z Pawłem P. kilka miesięcy po zaginięciu Iwony Wieczorek, w tej chwili wychowują kilkuletniego syna. Śledczy już wcześniej, według informacji "Faktu", brali ją pod lupę. Miała być przesłuchiwana, ale twierdziła, iż nic nie wie.

Kilka lat temu dziennikarze "Polityki" dotarli do akt sprawy i specjalnego raportu. W nich jest mowa o tzw. numerze tożsamym do numeru Iwony Wieczorek. Z analizy logowania telefonów i billingów ustalono numer telefonu "poruszający się po drodze" z telefonem zaginionej dziewczyny.

Niektórzy przesłuchiwani świadkowie wskazali, iż numer należał do Joanny S. Tyle przynajmniej wynika z ustaleń "Polityki", które ujawniono w 2013 roku. Możliwe jednak, iż był to trop wyolbrzymiony przez prasę.

Co wiedzą Paweł P. i Joanna S.?


Sprawę dla naTemat skomentowała jeszcze przed ujawnieniem zarzutów dla Pawła P. Aldona Szostak, wdowa po dziennikarzu śledczym Januszu Szostaku, który również zajmował się sprawą zaginięcia Iwony.

– Paweł P. był brany pod uwagę od samego początku. To on bawił się z Iwoną Wieczorek w tym klubie. Możliwe, iż ostatnie przeszukania, które miały miejsce we wrześniu, coś dały. Może policja coś znalazła lub zlokalizowała – powiedziała nam Aldona Szostak.

Jej zdaniem ktoś mógł wywołać zmowę milczenia w otoczeniu Iwony Wieczorek. – Czy Paweł P. zabił Iwonę Wieczorek? Tego nie wiemy. Wiemy, iż mamy do czynienia ze zmową milczenia. Jej wszyscy znajomi wiedzą, co się stało z jej zaginięciem. Nie wiem, czym jest spowodowane to milczenie. Może strachem, lękiem przed odpowiedzialnością – dodała.

Kolejne zaskakujące informacje pojawiły się 19 grudnia. Wówczas w "Interwencji" Polsat News wyemitowano materiał, w którym poinformowano, iż według śledczych P. miał bez pozwolenia wejść do domu Iwony Wieczorek po jej zaginięciu i "usuwać nieokreślone pliki". Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Przed kamerami nie przedstawił też swojej wersji zdarzeń.

Dlaczego? – Ustalenia są takie, iż Paweł nie udziela się w mediach – tłumaczył w rozmowie z naTemat.pl Krzysztof Woliński, pełnomocnik mężczyzny.

Dziennikarz śledczy Mikołaj Podolski uważa jednak, iż w sprawie Pawła P. "bardzo trudno ułożyć jakikolwiek scenariusz, w którym brałby udział w tym zaginięciu, a tym bardziej taki, w którym uszłoby mu to płazem". – Przypominam, iż na jego niewinność wskazywali też mój były szef Janusz Szostak, który napisał dwie książki o zaginięciu Iwony, a także Marek Siewert, czyli policyjny analityk, który pracował nad sprawą Iwony – zaznaczył w rozmowie z naTemat.

I dodał: – Z moich informacji wynika, iż Paweł jest traktowany bardziej jako osoba, która może mieć ważne informacje, hipotetycznie mogła je zdobyć zarówno tamtej nocy, jak i później, podczas własnych poszukiwań.

Po zatrzymaniu Pawła P. i Joanny S. wiceminister sprawiedliwości Michał Woś stwierdził jednak, iż udało się dojść do "przełomu". Jednak Prokuratura Krajowa gwałtownie zaprzeczyła, iż polityk może mieć informacje na ten temat.

"Prokuratura Krajowa nie udzielała wiceministrowi żadnych informacji dotyczących śledztwa ws. zaginięcia Iwony Wieczorek" – napisano w połowie grudnia w oświadczeniu udostępnionym w mediach społecznościowych.



Zdaniem Mikołaja Podolskiego "wiceminister i część mediów zrobiły sporą krzywdę" Pawłowi P. i Joannie S., głosząc tezy, iż doszło do jakiegoś "przełomu".

Ostatnio nowe światło na sprawę rzucił też były analityk Komendy Głównej Policji Marek Siewert. Powiedział, iż Paweł P. otwierał komputer kobiety w obecności jej matki i detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. – Nie rozumiem, dlaczego mówi się, iż Paweł wszedł tam (do mieszkania – red.) w sposób niejawny – stwierdził Siewert w rozmowie z "Faktem".

I dodał: – 17 lipca 2010 o godz. 4:12, gdy doszło do zaginięcia Iwony, jej matka była w domu z ojczymem. To jak miał tam wejść? Wszedł tam w sposób jawny tego samego dnia, w godzinach między 12:00 a 14:00. Informacja, iż otwierał komputer Iwony, również była wiadoma od samego początku.

Co się wydarzyło w Dream Clubie?


W Dream Clubie, gdzie w dniu zaginięcia Iwona Wieczorek bawiła się ze znajomymi, miało dojść do sprzeczki. – Paweł P. mówił, iż Iwona Wieczorek była wtedy nabuzowana, zła, kłótliwa – opowiadał kilka dni temu w rozmowie z naTemat Mikołaj Podolski.

Jedna z tez dotyczących przyczyn rzekomej kłótni zakładała rywalizację Iwony z koleżanką o mężczyzn bawiących się w klubie. Druga mówi o sms-ie, który miał rozsierdzić 19-latkę. Rzekomo dotyczył zabawy jej byłego partnera Patryka G. z innymi kobietami w Gdańsku.

– Jedyne, co możemy powiedzieć o tej kłótni, to iż niczego nie możemy być pewni. Nie ma 100 proc. pewności co do przyczyn zdenerwowania Iwony. Ona dwukrotnie wychodziła z tego klubu – mówił nam dziennikarz.

– Śledczy w pewnym momencie postawili tezę, iż Iwona zdenerwowała się, kiedy dostała od koleżanki sms-a, iż jej były chłopak Patryk G. bawi się w innym klubie w towarzystwie dwóch dziewcząt – dodał, ale zaznaczył, iż nie chce wskazywać, czy ta teza jest prawdziwa, czy nie.

Koleżanka, z którą Iwona Wieczorek miała mieć sprzeczkę o mężczyznę, to Adria S. Obie dość często wychodziły razem na imprezy, ale zdaniem Podolskiego nie były najlepszymi przyjaciółkami. – Adria jest od Iwony dwa lata młodsza. Mieszkała dwa bloki dalej. Najlepszą przyjaciółką była Kasia, a Adria była druga lub choćby trzecia w kolejności. Po tej imprezie (w dniu zaginięcia - red.) Iwona miała u Adrii nocować. Nic nie wskazuje jednak na to, by dotarła do jej mieszkania – podkreślił dziennikarz.

Jest też pewna poszlaka, która wskazuje, iż Adria ze swojego blokowiska dzwoniła do Wieczorek, wołając "Iwona, chodź!". To wołanie miał usłyszeć z okna ojczym Iwony.

Jaka jest wersja Adrii S.?


Kobieta od początku twierdziła, iż to Iwona była prowodyrką całej awantury. W programie "Interwencja" na antenie Polsatu w 2012 roku Adria przekonywała, iż to Iwona zareagowała bardzo emocjonalnie "bez powodu" i "nic szczególnego się nie stało". Na pytanie o treść sms-ów wymienianych z koleżanką po jej wyjściu z klubu odpowiadała, iż wiadomości "były głupie" i "pod wpływem nerwów".

Wśród różnych teorii śledczy zakładają także "towarzyskie" wersje w sprawie zaginięcia gdańszczanki. Ta, która zakładała rywalizację o mężczyzn bawiących się w sopockim klubie, wyjaśniałaby, dlaczego Adria S. nie podaje szczegółów kłótni czy treści sms-ów wymienianych z Iwoną – np. ze wstydu, by nie zdradzać prywatnych szczegółów. To jednak tylko teoria.

Druga wersja śledczych mówi o wiadomości, jaką miała dostać Iwona, a która rzekomo dotyczyła zabawy jej byłego partnera Patryka G. z innymi kobietami w Gdańsku. Powstała więc obawa, iż mogło dość do konfrontacji ze znajomymi, która wymknęła się spod kontroli.

To również tylko teoria, mimo iż ten kierunek podejrzeń wzmacniała także relacja ojczyma Iwony. Piotr Kinda wyznał, iż w upalną lipcową noc spał przy otwartym oknie i zdawało mu się, iż ktoś pod domem krzyczał "Iwona! Iwona!". Kinda jednak nie zareagował, bo sądził, iż pasierbica wróciła do domu i doszło co najwyżej do nieszkodliwej kłótni.

Gdzie mogło dojść do zbrodni?


Janusz Szostak, niedługo przed śmiercią, w rozmowie z naszą reporterką Darią Różańską mówił, iż według niego do zbrodni doszło blisko domu Iwony.

– Ona poszła prosto przez aleję w kierunku osiedla Jelitkowy Dwór, na którym mieszkała. To najbezpieczniejsza, mało zalesiona, szeroka droga, którą wyszła na wprost domu. I Iwona najpewniej weszła na osiedle przez furtkę, gdzie ktoś musiał na nią czekać – powiedział.

Nie jest to jednak jedyna wersja, o której piszą zajmujący się sprawą dziennikarze. – Z ruchu obrotowego kamer wynikało, iż Iwona mogła pójść w dowolnym kierunku. Niekoniecznie musiała iść w stronę swojego domu – stwierdziła w rozmowie z Onetem Marta Bilska, była dziennikarka magazynu "Reporter".

Zatoka Sztuki


Pod koniec 2022 roku pojawiła się kolejna informacyjna "bomba" – 22 grudnia policjanci zabezpieczyli teren wokół dawnej Zatoki Sztuki w Sopocie. W 2015 roku klub stał się "sławny" za sprawą Krystiana W. ps. "Krystek", który miał wykorzystywać dziewczyny obracające się w sopockim środowisku klubowym, a także przedsiębiorcy Marcina T. ps. "Turek", który był właścicielem Dream Clubu, a później współwłaścicielem Zatoki Sztuki.

Dodajmy, iż oficjalnie nie potwierdzono do tej pory, iż działania śledczych w Zatoce Sztuki dotyczą zaginięcia Iwony Wieczorek, jednak wiadomo, iż prace zlecił wydział badający tę właśnie sprawę.

Niedawno pisaliśmy w naTemat, iż służby, które pracują na miejscu od przeszło miesiąca, wręcz "rozminowują" teren przy Zatoce Sztuki. "Zabezpieczone ślady biologiczne trzeba liczyć w setkach, jeżeli nie tysiącach. Gromadzone są zewsząd – ze środka lokalu, z zewnątrz, z baru, ze śmieci, ze studzienek" – usłyszał reporter tvn24.pl.

W sumie śledczy przeczesują kilka tysięcy metrów kwadratowych. Nie zdradzają, czego dotyczą poszukiwania, jednak kamery nagrały prace specjalistów od śladów biologicznych, którzy dzięki łopat ładowali piasek z plaży na metalowe siatki.


Marek Dyjasz, były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji, który pracował na początkowym etapie postępowania przy sprawie Wieczorek, nie spodziewa się jednak przełomu. – Nie mam pojęcia, czego prokuratura tam szuka – stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską.

Podkreślił, iż gdyby służbom udało się odnaleźć jakikolwiek materiał dowodowy związany ze sprawą Iwony Wieczorek, z pewnością już doszłoby do kolejnych zatrzymań. Dyjasz zwrócił także uwagę, iż gdyby ciało zakopano w terenie dawnej Zatoki Sztuki, zostałoby ono odkryte przez osoby, które przed laty wykonały generalny remont terenu.

– W momencie zaginięcia Wieczorek to miejsce było nieużytkiem z podupadłym domem – zaznaczył Dyjasz, po czym dodał: – To było idealne miejsce, żeby popełnić przestępstwo. Ale czy pozbawić życia Iwonę Wieczorek i ją tam zakopać? Wątpię. Przecież tam wykonano generalny remont, pracownicy na pewno by wtedy coś odkryli.

Samobójstwo księdza, który ukrywał nastolatki


Wątków w sprawie, które jeszcze bardziej ją gmatwają, jest jednak więcej. Dwa lata temu ksiądz z małej parafii na Pomorzu spotkał się z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim w sprawie ofiar "łowcy nastolatek", czyli "Krystka". Duchowny miał opiekować się pokrzywdzonymi kobietami, które z kolei miały mieć jakąś wiedzę na temat zaginięcia Iwony Wieczorek.

– Szczególnie jedna bardzo się bała, szukał dla niej ochrony, mówił wręcz, iż musi ją ukryć. Poradziłem mu wówczas, by udał się z tym do prokuratury – mówił w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Jacek Karnowski.

W maju 2022 duchowny został znaleziony martwy na plebanii i zabrał swoją tajemnicę do grobu. Czego bały się ukrywane dziewczyny i czy coś mogą wiedzieć o zaginięciu gdańszczanki?

Z informacji portalu i.pl wynika, iż duchowny pomagał dwóm pokrzywdzonym nastolatkom, które miały być ponadto świadkami kłótni Iwony Wieczorek ze znanym biznesmenem, powiązanym później z sopockim klubem.


Wieczorek miała grozić ujawnieniem informacji o organizowaniu imprez z udziałem nieletnich dziewczyn. Problem w tym, iż informację o tej kłótni mogą potwierdzić jedynie ukrywane nastolatki. Nie wiadomo jednak, co się dzieje z nimi teraz, bo ksiądz nie dzielił się z nikim tą wiedzą, nikomu nie relacjonował szczegółów rzekomej kłótni i nikomu nie zdradził, gdzie przebywają dziewczyny.

"Mężczyzna z ręcznikiem"


Ten wątek pojawiał się w śledztwie już wcześniej. 10 grudnia 2022 policja zamieściła w mediach społecznościowych nagrania, na których widać poszukiwanego "mężczyznę z ręcznikiem". Szedł za Iwoną Wieczorek w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku.

Opublikowane nagranie miało być przełomowe – udało się bowiem ustalić, jak mężczyzna dokładnie wygląda. On sam zgłosił się także na policję. Przełomu się nie doczekaliśmy, bo "mężczyzna z ręcznikiem" ma nie być brany pod uwagę jako potencjalny zabójca – wynika z nieoficjalnych ustaleń Onetu.

Teodor N., bo to jego przez 12 lat szukała cała Polska, dziś mieszka w Chorzowie. W trakcie przesłuchania stwierdził, iż nie ma żadnej wiedzy na temat zaginięcia Iwony. – Wszyscy zrobiliście ze mnie zabójcę Iwony Wieczorek, a ja choćby w tym dniu tam nie byłem – powiedział w rozmowie z "Faktem" Teodor N.

Nie odpowiedział na pytanie, co w takim razie robił na nagraniu. Na to pytanie nie odpowiedziała także reprezentująca go kancelaria adwokacka. – Teodor N. nie pamięta też, czy szedł za Iwoną Wieczorek i nie jest w stanie potwierdzić, czy to on jest widoczny na nagraniu z monitoringu – powiedział informator Onetu. Na Teodorze N. nie ciążą żadne prokuratorskie zarzuty.

Śmierć Patryka Kalskiego


Milczenie to nieodłączny element sprawy Iwony Wieczorek. O kontrowersjach wokół Zatoki Sztuki z dziennikarzem "Dziennika Bałtyckiego" miał jednak rozmawiać Patryk Kalski, znany trener, wykładowca akademicki i instruktor strzelectwa z Trójmiasta. Nie zdążył, ponieważ zmarł niedługo przed spotkaniem.

Kalski miał związki z sopockim klubem (jego nazwisko przewinęło się w filmie Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało"), a jeszcze przed umówionym spotkaniem przez telefon biznesmen miał powiedzieć, iż "łączenie Zatoki Sztuki i Dream Clubu z Iwoną Wieczorek nie ma kompletnie żadnego sensu". – Służby nic tu nie znajdą. Jedyny człowiek, który może coś powiedzieć, to Wojtek ps. "Bolo", ale on milczy jak grób – miał usłyszeć dziennikarz "DB".

Wojciech Sz. był szefem ochrony w klubach Marcina T. – Dream Clubu i Zatoki Sztuki. To do niego miał telefonować Paweł P., kolega Iwony Wieczorek, po jej wyjściu z klubu w noc zaginięcia. Kalski miał też powiedzieć dziennikarzowi, iż nie zna Pawła P. i nie wie, kim jest.

Kalski miał 43 lata, zmarł w swoim domu po zejściu do garażu. Prawdopodobną przyczyną śmierci był zawał serca. Pod jednym z postów informujących o śmierci biznesmena wypowiedziała się jego matka. I zrobiła to w zastanawiający sposób: "Krwawi mi serce. Tak bardzo go kochałam. To mój syn. Zawsze był szczery i widział prawdę. Czy musiał za to zapłacić najwyższą cenę?".

Kalski miał pomagać przy filmie o Wieczorek i był w konflikcie z "Turkiem"


Czy Kalski mógł coś wiedzieć ws. Iwony Wieczorek? Tego nie wiadomo, jednak biznesmen był konsultantem w filmie o losach zaginionej gdańszczanki.

Jak poinformowało PolskieRadio24.pl, skontaktował się z nimi statysta biorący udział w filmie dotyczącym Iwony Wieczorek. Redakcja nie podaje jego imienia i nazwiska. – Patryk Kalski był aktorem i konsultantem technicznym w filmie o losach Iwony Wieczorek – powiedział serwisowi mężczyzna.

Jak wyjaśnił, w filmie zmieniono imię i nazwisko głównej bohaterki na Aldona Owczarek. – Film łudząco przypomina historię jej zniknięcia. Część nagrań odbywała się na strzelnicy w Kolibkach, którą zarządzał Patryk Kalski. W jednej ze scen kazano mi kopać dół – opowiadał rozmówca PR24.

W tym grobie miał być pochowany bezdomny, który miał być świadkiem porwania Owczarek. W produkcji miał zostać "zastrzelony" przez postać odtwarzaną przez Kalskiego.

Media przypominają także, iż Kalski, który wcześniej bronił Marcina T. "Turka", czyli byłego szefa Zatoki Sztuki, zmienił w końcu o nim zdanie. W innym lokalu "Turka" – Dream Club miała przed zniknięciem bawić się właśnie Iwona Wieczorek.

Przyjaźń z "Turkiem" wygasła, a sam Kalski nie mówił o nim dobrze. – Mnie zależało na tej firmie, na Zatoce. I mówiliśmy Marcinowi T., żeby skończył z tą swoją "działalnością". Odszedłem z Zatoki w 2018 r. Wiedziałem już, iż Marcin T. jest patologicznym kłamcą. Uważam, iż jest on moralnie odpowiedzialny za przestępstwa dokonywane przez Krystiana W. ps. "Krystek" – przekonywał Patryk Kalski kilka tygodni przed śmiercią w rozmowie z "Gazetą Lubuską".

Zaginięcie Iwony Wieczorek i wątek czarnego bmw


Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Bawiła się ze znajomymi w sopockim klubie: koleżanką Adrią i trzema kolegami – Pawłem, Markiem i Adrianem. Dwukrotnie chciała samotnie wyjść z imprezy, jednak odwodzili ją od tego znajomi.

Iwona wyszła z klubu o godzinie 2:50. Po godzinie 4:00 zadzwoniła do Adrii, ale później rozładował jej się telefon. O 4:12 kamery monitoringu pokazały, jak idzie chodnikiem przy wejściu na plażę nr 63 w Jelitkowie. Od tamtej pory nie wiadomo, co się z nią stało.


W połowie grudnia 2022 wyszło także na jaw, iż policjanci mieli badać wątek czarnego bmw. Samochód miał być widziany w nocy z 16 na 17 lipca 2010 w okolicach molo w Brzeźnie. Sprawę opisała w portalu i.pl Gabriela Jatkowska.

Jak ustaliła, w okolicach molo miał być Daniel S., pseudonim "Szrama", poszukiwany wówczas w sprawie zabójstwa trójmiejskiego gangstera "Zachara". Miał być widziany z drugim mężczyzną w okolicach molo i "mieli zaczepiać młode kobiety".

Do doniesień o czarnym bmw dotarli wspomniani już Janusz Szostak i Marta Bilska. Skontaktował się z nimi informator, który miał w jednym z mężczyzn na deptaku rozpoznać "Szramę".

Czy Iwona Wieczorek żyje?


Na początkowym etapie postępowania przy sprawie Wieczorek pracował były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji insp. Marek Dyjasz. – Ja bym taką wersję, iż Iwona Wieczorek żyje, całkowicie już odrzucił. Pozostałe wersje są przez cały czas otwarte – stwierdził jednoznacznie w rozmowie z Onetem.

Jak dodał, "może być tak, iż za pół roku, za dwa, trzy, pięć lat pojawi się jakaś kluczowa informacja, która wywróci śledztwo do góry nogami. – Spowoduje, iż otworzy się okienko dla nowych czynności. Znamy sprawy, które wychodziły po 20 i więcej latach – stwierdził.

– Jestem chyba jedynym dziennikarzem, który zajmował się tą sprawą i który zostawiłby kilka procent na to, iż Iwona żyje. Zostawiłbym też kilka procent możliwości, iż została pochowana jako NN – powiedział w niedawnej rozmowie z Gazeta.pl Mikołaj Podolski. Jak stwierdził, oba wspomniane scenariusze "są małe, ale dopóki nie poznamy rozwiązania, to lepiej zupełnie ich nie odrzucać".

Zakładając, iż Iwona nie żyje – co stało się z ciałem? Według Macieja Rokusa, szefa Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, ciała na pewno nie ma w Bałtyku i nigdy go tam nie było. – Nie jest to niemożliwe, ale graniczy z niemożliwością. o ile ciało Iwony zostałoby wrzucone do morza i gdyby choćby zostało obciążone, to i tak wypłynęłoby na powierzchnię, a później na brzeg – mówił Rokus w rozmowie z naTemat.

Jak tłumaczył, "na skutek rozkładu treści żołądka wytwarzają się gazy i ciało w wodzie z czasem zmienia swoją pływalność – z ujemnej do dodatniej, unosi się w toni i z czasem dryfuje z falą, a przede wszystkim z wiatrem". Bałtyk w tym rejonie charakteryzuje się także prądami morskimi i jeżeli ciało jest w toni, te prądy również mają znaczenie.

– Do zaginięcia Iwony doszło latem, więc gdyby w morzu było ciało, powinno wypłynąć na powierzchnię od kilku do kilkunastu dni. Moim zdaniem ciała Iwony Wieczorek w morzu nie będzie i nigdy nie było – stwierdził płetwonurek.

Mama Iwony Wieczorek o zaginięciu córki


Marek Dyjasz podkreśla w wywiadach, iż od początku uważał za konieczne dokładne prześwietlenie i zbadanie środowiska Iwony Wieczorek, zwłaszcza w kontekście ich alibi na czas zaginięcia kobiety.

– Musimy w trakcie śledztwa od początku do końca przebijać się przez tę niechęć do organów ścigania, ale też sieć kłamstw, które krążą wokół tych osób – stwierdził. I dodał: – Często jest tak, iż nie da się w ciągu miesięcy tę pajęczynę kłamstw zerwać i dojść do prawdy.

Mama Iwony Wieczorek również uważa, iż znajomi jej córki nie powiedzieli o zaginięciu wszystkiego. – Tam jest klucz do zagadki. Ja nie obwiniam ich, ja nie mówię, iż to oni zrobili, wręcz przeciwnie, nie sądzę, ale muszą coś wiedzieć, co się wydarzyło tamtej nocy. Nie sądzę, żeby nie wiedzieli – powiedziała w jednym z wywiadów.

Idź do oryginalnego materiału