Jak informowaliśmy w Gazeta.pl, w niedzielę wieczorem (4 czerwca). Z wagonów specjalnego pociągu obsługiwanego przez żołnierzy USA na dworcu PKP w Węglińcu niedaleko Zgorzelca (woj. dolnośląskie) zniknęły skrzynie z amunicją. Pociąg przyjechał z Niemiec. Zerwane plomby w dwóch wagonach podczas obchodu zauważyła Służba Ochrony Kolei. Jak dodają, nieznani sprawcy mieli ukraść 120 pocisków kaliber 25 mm. Z kolei inne źródła podają, że zniknęły granaty i amunicja, bądź granatniki i amunicja.
Z ustaleń "Faktu" wynika, że złodzieje nie spodziewali się, co znajdą w kradzionych skrzyniach. Miały skusić ich plomby na wagonie. Kradzieży dokonali w nocy z wagonu, wokół którego nie było żadnej ochrony. "Gdy odkryli zawartość pierwszej ze skrzyń, prawdopodobnie wystraszyli się i nie wiedząc, co z nią zrobić, postanowili jak najszybciej pozbyć się ładunku" - opisuje "Fakt".
Policja informuje, że skrzynie z amunicją zostały wyłowione ze stawu w Starym Węglińcu (miejscowość oddalona o około 4 km od Węglińca). Trzy były oryginalnie zaplombowane, a jedną ktoś otworzył - nie stwierdzono jednak braków amunicji.
"Fakt", powołując się na relacje okolicznych mieszkańców, informuje, że kradzieże w tym miejscu to nic niezwykłego. Częścią węzła kolejowego w Węglińcu jest bardzo duża kolejowa bocznica towarowa. To tam zatrzymują się pociągi z różnymi ładunkami, m.in. ze sprzętem agd, węglem i innymi surowcami, a w ostatnich miesiącach również transportami broni. Pozornie łatwy do zdobycia łup od zawsze przyciągał tam złodziejskie grupy. - Ten fach przechodził tutaj z pokolenia na pokolenie i ma swoje zalety, bo rabusie zasadzają się na pociągi i zostawiają w spokoju ludzi - mówią "Faktowi" okoliczni mieszkańcy.