18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie
dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Mężczyzna spłonął na przystanku w Łodzi. Prokuratura ujawniła kluczową informację. "Dziś mamy pewność"

Prokuratura potwierdziła tożsamość mężczyzny, który w marcu spłonął na przystanku tramwajowym w Łodzi. Śledczy ustalili, że 36-latek został podpalony. Podejrzany o zabójstwo nie przyznaje się do winy.

W nocy z 19 na 20 marca policja otrzymała zgłoszenie o płonącym mężczyźnie, który znajdował się na przystanku tramwajowym przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Gdy służby przyjechały na miejsce zdarzenia, mężczyzna nie dawał już żadnych oznak życia. Prokuratura przekazała nowe informacje w tej sprawie.

Zobacz wideo 37-letnia Ewelina siedzi za "głowę". "Chciałabym zakończyć swoją mękę wywiadem"

Łódź. Prokuratura potwierdziła tożsamość zmarłego mężczyzny dzięki badaniom DNA

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania 23 kwietnia przekazał portalowi tvn24.pl, że śledczy otrzymali wyniki badań DNA zmarłego. Potwierdziły one, że na przystanku w Łodzi spłonął 36-letni mężczyzna.

Pierwsze informacje o tożsamości zmarłego podała jego matka. Kobieta powiedziała policjantom, że rozpoznała mężczyznę po butach, które nie uległy zniszczeniu, a także przygarbionej sylwetce 36-latka. - Dziś mamy pewność, że to właśnie jej syn zginął w tragicznych okolicznościach na skutek podpalenia - poinformował prokurator.

36-letni mężczyzna spłonął na przystanku w Łodzi. Podejrzany o zabójstwo nie przyznał się do winy

Śledczy ustalili, że mężczyzna zmarł, ponieważ został podpalony przez 33-latka. Podejrzany usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Jak pisaliśmy na Gazeta.pl, rzeczniczka łódzkiej policji poinformowała, że w momencie zatrzymania mężczyzna miał 1,7 promila alkoholu w organizmie i zachowywał się agresywnie.

Przedstawiciel Prokuratury Okręgowej w Łodzi przekazał, że 33-latek podczas przesłuchania nie przyznał się do winy. - W wyjaśnieniach potwierdził jedynie, że był na miejscu zdarzenia, zaprzeczył natomiast stanowczo, by to on podpalił pokrzywdzonego. Nie był w stanie logicznie wytłumaczyć, dlaczego nie udzielał pomocy i nie podjął działań, które miałyby na celu ratowanie podpalonego - powiedział Krzysztof Kopania.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.