Jak zabija PiS

Jak zabija PiS

epa00992108 (FILES) Former MP and Construction Minister Barbara Blida, 01 May 2005. Blida shot and killed herself during a Wednesday morning 25 April 2007 search of her house in Siemianowice Slaskie by officers of the Internal Security Agency (ABW). ABW spokeswoman Magdalena Stanczyk said the search was conducted as part of proceedings linked with a coal mafia case. EPA/Andrzej Grygiel Dostawca: PAP/EPA.

17 lat od tragicznej śmierci  Barbary Blidy jej oprawcy nie tylko nie ponieśli odpowiedzialności, ale nawet zrobili spektakularne kariery 25 kwietnia 2007 r. o świcie specjalnie wyselekcjonowana grupa realizacyjna funkcjonariuszy ABW wkroczyła do domu Barbary Blidy w Siemianowicach Śląskich. Bezbronna kobieta miała zostać zakuta w kajdanki i przewieziona do prokuratury. Decyzję o zatrzymaniu zatwierdził ówczesny premier Jarosław Kaczyński. O planowanej akcji wiedział prezydent Lech Kaczyński. Na hucznej konferencji z udziałem Zbigniewa Ziobry, prokuratorów i szefów ABW miał zostać otrąbiony sukces w walce z „układem postkomunistycznym”. Ten wyimaginowany przez braci Kaczyńskich układ (który był hasłem przewodnim kampanii wyborczych PiS w 2005 r.) składał się z ludzi związanych z lewicą lub tych, których podejrzewano o sympatie lewicowe, m.in. polityków, biznesmenów, prokuratorów, sędziów, urzędników. Ludzie ci, traktowani jako zło wcielone, mieli być eliminowani z życia publicznego. Obsesje szybko zostały przekute w czyn. W wyniku uknutej intrygi w tzw. mafię węglową wplątano popularną i powszechnie szanowaną byłą posłankę SLD i minister budownictwa w rządach premierów Waldemara Pawlaka i Józefa Oleksego. Zacieranie śladów i brak winnych  Podczas zatrzymania Barbara Blida poprosiła o możliwość skorzystania z toalety, gdzie wyjęła z szafki rewolwer, z którego się postrzeliła. Tak mówi oficjalna wersja. Jednak sejmowa komisja śledcza ustaliła inny przebieg zdarzeń. Między Blidą a pilnującą jej funkcjonariuszką ABW prawdopodobnie doszło do szamotaniny. Ciało Blidy było nienaturalnie ułożone, co podważało wersję samobójstwa. Wytarte zostały ślady odcisków palców z rewolweru. Na palcach zmarłej nie znaleziono odcisku języka spustowego lub kurka rewolweru, co wyklucza, by kobieta użyła broni. Na kurtce funkcjonariuszki ABW znaleziono proch z innej broni niż z rewolweru Blidy. Jak ustalono, agentka nie brała wcześniej udziału w zajęciach z wyszkolenia strzeleckiego ani w akcjach z użyciem broni, kurtka zatem została podmieniona. Nie było też na niej śladów krwi Barbary Blidy, a być powinny, bo bardzo krwawiła, a funkcjonariuszka ABW ją ratowała. Z oględzinami miejsca śmierci Barbary Blidy zwlekano trzy i pół godziny. W tym czasie przez dom w Siemianowicach Śląskich przewinęło się ponad 30 osób (policjantów, funkcjonariuszy ABW, prokuratorów), którzy zajmowali się nie zabezpieczaniem śladów, ale ich zacieraniem. Na przykład różnych śladów osób obcych było w łazience tak dużo, że nie nadawały się do identyfikacji. Prokurator zrezygnował więc z tzw. badań traseologicznych (czyli badania ścieżki stóp i obuwia). Nikt nie poniósł odpowiedzialności za śmierć Barbary Blidy. Prokuratura pod rządami PO-PSL, potem Andrzeja Seremeta i Zbigniewa Ziobry rozwinęła parasol ochronny nad prominentnymi prokuratorami i funkcjonariuszami ABW. W 2010 r. łódzcy śledczy uznali, że prokuratorzy, chcąc postawić zarzut Blidzie, nie działali na zamówienie polityczne. I że ani premier, ani minister sprawiedliwości, ani szef ABW nie naciskali na prowadzących śledztwo. Ustalenia te były absurdalne  i przeczyły faktom.  W 2013 r. jedynie, po czterech latach procesu, Sąd Rejonowy w Siemianowicach Śląskich skazał Grzegorza S., oficera ABW dowodzącego akcją zatrzymania Barbary Blidy, którego całą winą miało być to, że nie polecił podwładnym, aby podczas zatrzymania sprawdzili łazienkę i zrewidowali udającą się do niej byłą posłankę. Grzegorz S. usłyszał wyrok pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, ale jego obrońca złożył apelację, która została uwzględniona, a wyrok uchylono. W ponownym procesie sąd uniewinnił oskarżonego. Tym razem to prokuratura złożyła apelację, która została jednak wycofana w 2016 r., gdy rządziło PiS, a prokuratorem krajowym był Bogdan Święczkowski. Według moich informacji to właśnie Święczkowski nakazał wycofanie apelacji, by ratować dawnego podwładnego.  Nieskazitelny jak Bogdan Święczkowski Bogdan Święczkowski, który teraz jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej i wydaje wyroki w imieniu Rzeczypospolitej, 17 lat temu był szefem ABW. To on i jego ludzie przygotowali intrygę. Przebywającej w areszcie śląskiej bizneswoman i przyjaciółce Blidy Barbarze Kmiecik, która podejrzana była o przestępstwa korupcyjne, zaproponowali układ: opuszczenie więziennych murów w zamian za obciążenie byłej posłanki. Kmiecik przystała na to, a sąd uchylił jej areszt. Już kilka dni po wyjściu z celi kobieta zaczęła składać zeznania obciążające Blidę. ABW dysponowała też opowieściami byłego posła SLD Ryszarda Zająca o tym, że gdzieś słyszał, że Kmiecik

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2024, 2024

Kategorie: Kraj