Do zdarzenia doszło koło 16 czasu lokalnego. Przechodzący przez centrum handlowe mężczyzna zaczął nagle zadawać ciosy nożem przypadkowym ludziom. Jak podaje policja, w ataku zginęło sześć osób - pięć kobiet, jeden mężczyzna, a wśród rannych jest małe dziecko - informuje BBC. Wiele osób zostało rannych, z czego stan kilku z nich jest krytyczny. Galeria handlowa została ewakuowana.
Na miejscu pracują policyjne ekipy, jest też dużo karetek pogotowia. Tożsamość napastnika i motywy jego działania pozostają nieznane. Na tym etapie policja nie wyklucza żadnego motywu, w tym terrorystycznego.
"The Sydney Morning Herald" informuje, że policja federalna konsultuje się z policją NSW (największą organizacją policyjną w Australii) i w razie potrzeby aktywuje wspólny zespół antyterrorystyczny. Na ten moment apelują, by nie wyciągać pochopnych wniosków. Nieoficjalnie mówiło się też o drugim napastniku, jednak policja zapewnia, że nożownik działał sam i nie ma już zagrożenia dla mieszkańców Sydney.
Premier Australii na konferencji prasowej pochwalił postawę policjantki, która powstrzymała napastnika. - Z pewnością jest bohaterką. Nie ma wątpliwości, że swoim działaniem ocaliła życie wielu osób - powiedział Anthony Albanese.
Świadkowie opisują, jak funkcjonariuszka podbiegł do mężczyzny, prosząc go, aby odłożył nóż. Gdy ten nie reagował, strzeliła mu raz w klatkę piersiową. Następnie policjantka próbowała przeprowadzić reanimację napastnika, jednak bezskutecznie.
"Sydney Moring Herald" dotarł do świadków zdarzenia. Z ich relacji wynika, że napastnik wyglądał dziwnie, jakby był w amoku. - Nie atakował konkretnej osoby. Po prostu biegał z nożem i ranił każdego, kogo napotkał - powiedział w rozmowie z Nine News świadek zdarzenia. - Ludzie byli absolutnie przerażeni. Było tam wiele małych dzieci - dodaje kolejny ze świadków.
- Gdy tylko się obejrzałem, zobaczyłem ślady krwi. Zajrzałem do Chanel i na podłodze leżała martwa kobieta. Była tam też inna zakrwawiona kobieta. Leżała z podniesionymi nogami, więc wciąż żyła, wyglądało na to, że ochrona lub przechodnie próbowali jej pomóc - relacjonował obecny na miejscu mężczyzna.
***