W Norwegii więźniowie jeżdżą na nartach i chodzą do kina. A w Polsce? "Wyobraża sobie pani taką inicjatywę?"

- Z seksem w więzieniu jest jak z yeti: niby wszyscy wiedzą, że istnieje, ale nikt nie widział - powiedział Jacek Miczek, który w ciągu pięcioletniego wyroku przebywał w sześciu jednostkach karnych na terenie Polski. W szczerej rozmowie opisał realia życia za kratkami, trudności w kontaktach z dziećmi i ukochaną. Resocjalizacja w Polsce kuleje i nie jest taka, jaka mogłoby się niektórym wydawać. A to przecież ona ma być gwarantem powrotu skazanych do społeczeństwa.

O tym, jak wyglądają realia życia w zakładach karnych, Jacek Miczek wielokrotnie opowiadał w swoim podcaście. Sam odbył pięcioletni wyrok i dlatego mógł od środka poznać placówki w Katowicach, Raciborzu czy Nowym Sączu. W tym czasie starał się utrzymywać jak najlepsze relacje z synem, który wchodził w wiek nastoletni, ale także z partnerką, w której zakochał się bez pamięci, choć na wolności spotykali się niecałe pół roku. Po tym czasie zaczął odsiadywać karę więzienia za przestępstwa gospodarcze.

Zobacz wideo 37-letnia Ewelina siedzi za "głowę". "Chciałabym zakończyć swoją mękę wywiadem"

Więzienia w Polsce są niemal pełne. Takie są statystyki

Według raportu z 9 lutego 2024 roku zaludnienie w zakładach penitencjarnych w Polsce wynosi 88,55 proc., a w zakładach karnych i aresztach śledczych - 89,32 proc. Oznacza to, że polskie jednostki więzienne mieszczą się w limicie wyznaczonym ministra sprawiedliwości, trzeba jednak pamiętać, że liczby te przekładają się na 74 tys. 524 osoby pozbawione wolności. Wszyscy ci ludzie - przynajmniej w założeniu - mają odbyć karę, która pomoże im wrócić do społeczeństwa. Mówi o tym jeden z wyroków Trybunału Konstytucyjny z 2016 roku, który wskazuje, że:

wymierzona kara (...) ma realizować określone cele - zwłaszcza resocjalizacyjne, edukacyjno-wychowawcze czy społecznej readaptacji skazanego.

Czas spędzony za kratami ma zostać poświęcony resocjalizacji osoby skazanej. Jak wygląda to w praktyce? W polskich więzieniach każdego dnia odbywają się dwa apele - poranny i wieczorny. Jest to czas na sprawdzenie obecności. Wszyscy osadzeni muszą być w pełni ubrani - nie mogą pojawić się w piżamach czy samej bieliźnie. Każdy z nich ma obowiązek dbać o czystość swoich ubrań i miejsca do spania, używając w tym celu przyborów toaletowych i środków czystości dostarczonych przez Służbę Więzienną. Pozostałe aspekty życia za kratami różnią się od siebie w zależności od zakładu penitencjarnego. W Polsce wyróżnia się trzy typy takich zakładów:

  • otwarte - zwykle przeznaczone dla młodocianych i osób, które odbywają karę po raz pierwszy, chyba że istnieją okoliczności uzasadniające umieszczenie skazanego w innym typie zakładu karnego
  • półotwarte - do których wsadza się "skazanego za przestępstwo nieumyślne lub odbywającego zastępczą karę pozbawienia wolności albo karę aresztu",
  • zamknięte - do których trafiają osoby skazane "za przestępstwo popełnione w zorganizowanej grupie albo związku mających na celu popełnianie przestępstw", "na karę dożywotniego pozbawienia wolności albo na karę pozbawienia wolności w wymiarze 25 lat lub wyższym", "z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi", stwarzające "poważne zagrożenie społeczne albo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa zakładu" oraz objęte ochroną na mocy przepisów o świadku koronnym.

Gdy skazany trafi już do zakładu, jego życie nie kończy się na odsiadywaniu wyroku w celi. W więzieniach są miejsca, w których więźniowie mogą się rozerwać. Istotnie jest jednak to, że mogą tam spędzać jedynie określoną liczbę godzin tygodniowo. W takich salach zazwyczaj znajdują się telewizory. Niektóre zakłady karne zezwalają na posiadanie tzw. szkiełek, czyli niewielkich telewizorów, które można trzymać w celach.

Wyrok to dla niektórych szansa. "Rozmawiałam z mężczyzną, który w więzieniu zaczął myć zęby"

Rzecznik prasowy dyrektora Aresztu Śledczego w Gdańsku wskazuje, że w tym zakładzie karnym organizowane są różne zajęcia, które mają wspierać więźniów w powrocie do społeczeństwa.

W czasie realizacji różnego rodzaju programów w zakresie readaptacji skazanych funkcjonariusze realizują różnorodne aktywności od rysunku i grafiki poprzez papier-mache, ceramikę, szycie, haftowanie, majsterkowanie, produkcję mydeł, świec. Wytwory osadzonych są wówczas przekazywane na różnego rodzaju akcje charytatywne. Osadzeni wykonują także maty węchowe dla psów i drapaki dla kotów, które przekazywane są później na rzecz schroniska dla zwierząt Promyk

- powiedział Marek Stuba w rozmowie z portalem zdrowie.trojmiasto.pl. Dzięki współpracy z organizacjami spoza aresztu osadzeni mają możliwość obejrzenia spektakli teatralnych czy spotkania się ze znanymi aktorami. Niektóre zakłady karne, takie jak Areszt Śledczy w Wejherowie, organizują skazanym zajęcia poza więziennymi murami. 

To między innymi udział osadzonych przy rozładunku i wydawaniu żywności, sprzątaniu okolicznych terenów zielonych i miejsc ważnych dla regionu, jak również segregowanie przedmiotów związanych z pomocą humanitarną, zbieranie nakrętek, wykonywanie przedmiotów kultu religijnego (osadzeni wykonują różańce)

- powiedziała mjr Urszula Olszewska.

Zajęcia tego typu często nazywane są pracą. Można je wykonywać zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz zakładu karnego. Mogą to być np. prace na kuchni czy w łaźni, które przynoszą korzyści wszystkim osadzonym. Oprócz tego więźniowie mogą się uczyć i brać udział w różnych kursach. Mają też dostęp do opieki medycznej oraz możliwość praktykowania wiary.

Wielu moich bohaterów mówiło, że resocjalizacja, czyli wspieranie, praca nad osadzonymi, żeby wrócili do społeczności jako lepsi ludzie, to fikcja. (...) Kpiąco o resocjalizacji mówiło mi też wielu funkcjonariuszy, z którymi rozmawiałam nieoficjalnie i nie w więzieniach. Równocześnie jednak spotkałam takich osadzonych, którzy nigdy przed odsiadką nie trzymali w ręku książki - dopiero w więzieniu odkryli czytanie. Czytanie, teatr, malowanie - długo można wymieniać. Wielu w więzieniu kończy szkoły, robi kursy zawodowe, nadrabia braki z całego życia. Wielu ma okazję porozmawiać z żoną lub dziećmi, które wcześniej nie widywały ojca trzeźwego. Rozmawiałam z mężczyzną, który w więzieniu zaczął myć zęby. Od kiedy wyszedł - nie myje

- powiedziała w rozmowie z "Przekrojem" Nina Olszewska, autorka książki "Pudło".

Dostęp do telefonu, który umożliwia kontakt z rodziną, jest ograniczony. Więźniowie często mają określony czas na wykonanie połączenia, co wydaje się zrozumiałe, biorąc pod uwagę dużą liczbę osób osadzonych w polskich zakładach karnych. Zdarza się jednak, że na kontakt z bliskimi skazani dostają zaledwie kilkadziesiąt sekund. 

A co z jedzeniem? Oprócz posiłków wydawanych regularnie więźniowie mają dostęp do tzw. kantyny, czyli przywięziennego sklepu. Pieniądze na zakupy dostają najczęściej od najbliższych. Rodziny skazanych przesyłają dowolną kwotę przelewem, ale więźniowie nie otrzymują całości. Zakłady karne przekazują im jedynie 50 proc., a resztę wkładają do tzw. żelaznej kasy. Dobrze sprawujący się osadzeni mogą starać się o bony na żywność, książki czy ubrania. Jeżeli więzień otrzyma zgodę na posiadanie wybranego przedmiotu, bliska mu osoba może wysłać paczkę na adres zakładu karnego z dokładnym opisem, co się w niej znajduje. Paczki te są starannie sprawdzane przez Służbę Więzienną. Skazani nie mogą zamawiać produktów spożywczych, które znajdują się poza listą.

W związku z faktem, iż jednostka zapewnia osadzonemu pełne wyżywienie, a dieta może być urozmaicana produktami dopuszczonymi do sprzedaży na terenie zakładu karnego, nie ma podstaw do dopuszczania do obiegu niesprawdzonej pod względem bezpieczeństwa sanitarnego żywności. W ten sposób przeciwdziałamy np. zagrożeniu zatruciem pokarmowym

- tłumaczy Marek Stuba z Aresztu Śledczego w Gdańsku, mówiąc o pizzy i innych posiłkach, które więzień mógłby chcieć sobie zamówić.

Sala intymna to na co dzień składzik. "Powiedział mi, że zakład karny nie jest burdelem"

Zachowanie więźniów jest nieustannie oceniane. Za wykonywanie dodatkowych zadań, dobre sprawowanie, pomoc, udział w programach resocjalizacyjnych czy zrobienie czegoś, czego chcą pracownicy Służby Więziennej, otrzymują nagrody. Są to m.in.

  • zezwolenia na dodatkowe lub dłuższe widzenie
  • zezwolenia na widzenie bez osoby dozorującej w osobnym pomieszczeniu
  • zezwolenia na widzenie w oddzielnym pomieszczeniu, bez osoby dozorującej
  • nagrody rzeczowe lub pieniężne
  • pochwały
  • zezwolenia na odbywanie widzeń we własnej odzieży
  • zezwolenia na otrzymanie dodatkowej paczki żywnościowej
  • zezwolenie na rozmowę telefoniczną na koszt zakładu karnego.

Największe kontrowersje wzbudzają punkty dotyczące spotkań intymnych. "Fakt" wskazuje, że władze więzienia udzielają go bardzo niechętnie. Wicedyrektorka Zakładu Karnego we Włocławku, Bożena Nowicka, wyjaśnia portalowi pomorska.pl, że z takiej formy spotkań mogą korzystać skazani będący w związku małżeńskim lub konkubinacie.

Jak wyglądało to miejsce (bez dozoru - przyp. red.), bo to jest istotne. W Katowicach widzenia odbywały się w boksach oszklonych, kafelki i jakaś szyba. Ale ostatni boks miał rolety spuszczone i nie było podglądu kamer. (...) Była intymność. (śmiech) Byli też SW, czyli pracownicy byli na tyle w porządku, że pukali: 'Macie pięć minut jeszcze'. No i się poprzytulaliśmy

- powiedziała Klaudia Miczek, partnerka Jacka, na kanale Sekielski Brothers. 

Jeżeli już są sale do widzeń intymnych, to jak jest kontrola, to jest łóżko, umywalka. A (na co dzień te miejsca - przyp. red.) pełnią funkcje składzika. Jak byłem porządkowym, to stamtąd zabierałem ścierki, mopy i tak dalej (...) Jak kiedyś zapytałem dyrektora w Areszcie Śledczym w Katowicach o widzenie intymne, bo uważałem to za normalne utrzymywanie więzi, to odpowiedział mi prostym dla mnie (językiem - przyp. red.), mega byłem zdziwiony, bo powiedział mi, że zakład karny nie jest burdelem i nie będzie tutaj takich widzeń, póki on rządzi

- skwitował Jacek Miczek. 

 

Miczek opowiedział także historię więźnia, który po przeniesieniu z Wołowa do Katowic złożył wniosek o spotkanie intymne, jeszcze będąc w pierwszym zakładzie. Po przeniesieniu chciał zrealizować ten wniosek, ale ostatecznie otrzymał tylko "kwit karny", którego wydanie załatwił dyrektor. W rezultacie został zdegradowany i przeniesiony do zakładu na drugim końcu Polski.

Z informacji, które mam na bieżąco, wynika, że jest coraz gorzej w zakładach karnych z tą bliskością. A podstawą resocjalizacji, to jest napisane w każdym podręczniku, jest kontakt z rodziną

- podkreślił Miczek. 

Problemem okazuje się skuteczność systemu karnego w Polsce. Czy ma on na celu jedynie karanie skazanych czy też naprawdę ma przywrócić skazańców do społeczeństwa? Okazuje się, że nawet osoby na najwyższych szczeblach tego systemu nie wierzą w skuteczność procesu resocjalizacji. Więźniom i ich bliskim uświadomiła to pandemia koronawirusa.

Nie widziałem się z synem przez dwa lata, bo był taki przykaz, że w czasie pandemii dzieci nie mogły przychodzić do więzienia, tylko dorośli. (...) Minister Ziobro stwierdził, że dziecku wystarczy (rozmowa - przyp. red.) na Skype 15-minutowa, by utrzymać więź rodzinną. I pamiętam taką sytuację, po tej pandemii, w Główczycach, gdy jeden z moich kolegów też nie widział się z dzieckiem już dwa lata i to dziecko miało dwa, trzy lata, wbiegło na widzenie i rzuciło się na tatę, chciało się przytulić, co jest naturalne. I oddziałowy chciał wypisać wniosek o ukaranie temu osadzonemu i przerwać widzenie

- opowiadał Miczek. 

Niewykluczone, że takich historii jest znacznie więcej. Wielu osadzonych narzeka na odizolowanie od rodziny, tęsknotę za życiem na wolności, niezaspokojenie seksualne, brak prywatności, nudę, rutynę, niemożność swobodnego poruszania się. Wszystko to jest karą, którą muszą ponieść za popełnione przestępstwa, ale jest też źródłem frustracji i może przyczynić się do poważnych zaburzeń psychicznych. Częste w więzieniach są przypadki depresji czy próby samobójcze.

On (więzień - przyp. red.) wychodzi gorszy, niż jak trafił do więzienia. Traci wszystko, co jest najważniejsze, no bo najważniejsza dla osadzonego jest rodzina. Są zwyrodnialcy, ale dla każdego normalnego chłopaka, który chce wyjść i coś zrobić, to rodzina jest ważna

- powiedział Milczek.

Spędzając czas z innymi osadzonymi, więźniowie mogą trafić na osoby, które nie chcą się zmienić lub uważają, że zostały niesłusznie skazane. To utrudnia proces resocjalizacji.

Bardzo często nie ma w nich miejsca na sentymenty, a słabsi muszą się podporządkowywać silniejszym. Wykorzystywanie seksualne, pobicia, brak głębokich więzi z drugim człowiekiem i konieczność egzystowania na niewielkiej powierzchni ze zbyt dużą liczbą innych ludzi dodatkowo przyczyniają się do pogorszenia stanu zdrowia

- podsumowuje krótko portal medme.pl.

Osadzeni wiedzą z doświadczenia, że nie tylko inni więźniowie mogą być dla nich zagrożeniem. Zdarza się, że przemoc stosują także strażnicy. Nie ukrywał też Jacek Miczek, wspominając, że niektórzy po założeniu munduru czują się jak władcy.

Warto w tym miejscu podkreślić, że nikt nie kwestionuje potrzeby karania za popełnienie przestępstwa. Kara jest odpowiedzią na nieodpowiednie zachowanie, ale ważne jest spojrzenie na koncepcję resocjalizacji i porównanie jej z rzeczywistością życia w więzieniu, aby ocenić, czy system więziennictwa w Polsce rzeczywiście spełnia swoje zadanie. 

W norweskim więzieniu na wyspie Bastoy osadzeni prowadzą ekologiczne gospodarstwo i dostają za to wynagrodzenie. W wolnym czasie jeżdżą na nartach, grają w tenisa, chodzą na siłownię lub do kina. To jednostka z najmniejszym odsetkiem recydywy w Europie, na dodatek tania w utrzymaniu. Wyobraża sobie pani taką inicjatywę w Polsce? W Polsce, w której minister sprawiedliwości koncentruje się na zaostrzaniu kar, obiecuje rządy 'twardą ręką' i koniec 'filozofii naiwności'? W Polsce, w której nie tak dawno wprowadzono ustawę o bestiach i tym epitetem bezrefleksyjnie posługiwali się dziennikarze, jakby to było neutralne określenie człowieka? Taki język wpływa na myślenie Polaków, ugruntowuje przekonanie, że więzienie ma być karą tak dotkliwą, by zniechęcało do popełniania przestępstw. Nie ma tu miejsca na resocjalizację czy dostrzeżenie, że 75 tysięcy osadzonych oznacza tyle samo ludzkich historii. Do więzień trafiają osoby o różnym stopniu zdemoralizowania, niektórym wystarczy minimalna pomoc, żeby zaczęli inaczej żyć

- powiedziała Nina Olszewska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.