Strzelanina w sali koncertowej pod Moskwą. Służby wszczęły postępowanie w sprawie aktu terroryzmu

W wyniku strzelaniny w sali koncertowej Crocus City Hall rosyjskie służby otworzyły postępowanie w sprawie ataku terrorystycznego. Doniesienia lokalnych agencji prasowych wskazują, że odwołane zostały wszystkie imprezy masowe na terenie Moskwy oraz że zaostrzono środki bezpieczeństwa na stołecznych lotniskach. Analitycy zauważają, że wydarzenie zbiega się w czasie z dzisiejszymi komentarzami rzecznika Kremla o "stanie wojny".

W sali koncertowej Crocus City Hall pod Moskwą doszło do strzelaniny, w której zginęło co najmniej 40 osób, a około 100 zostało rannych. Na terenie budynku doszło ponadto do eksplozji oraz pożaru, w wyniku którego zawalił się dach konstrukcji. Lokalne agencje prasowe podają, że sprawcami ataku miały być co najmniej trzy zamaskowane osoby, które posługiwały się karabinami maszynowymi, choć pojawiają się też doniesienia o kilkunastu napastnikach.

Zobacz wideo Mołdawia. Mężczyzna podpalił ambasadę Rosji podczas trwającego głosowania w wyborach prezydenckich

Moskwa. Strzelanina w Crocus City Hall. Miasto odwołuje wydarzenia i zaostrza środki bezpieczeństwa

Rosyjski dziennik "Izwiestija" podaje, że służby wszczęły postępowanie karne w sprawie ataku terrorystycznego. Na miejscu zdarzenia pojawić miały się już zespoły dochodzeniowe Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej.

Mer Moskwy Siergiej Sobianin poinformował, że w związku z zaistniałą sytuacją odwołane zostały wszystkie wydarzenia sportowe, kulturalne oraz inne imprezy masowe na terenie Moskwy, które miały odbyć się w ciągu weekendu. Doniesienia lokalnych mediów mówią ponadto o zaostrzeniu kontroli i wzmocnieniu środków bezpieczeństwa na stołecznych lotniskach.

Rzecznik Białego Domu John Kirby oświadczył, że na ten moment "nic nie wskazuje na uczestnictwo Ukraińców". Na jego słowa szybko odpowiedziała Maria Zacharowa, rzecznika prasowa rosyjskiego MSZ, która wezwała Stany Zjednoczone do "natychmiastowego przekazania" danych o ataku, "jeśli takowe posiadają". Dodała następnie, że jeśli Biały Dom nie ma dokładnych informacji, powinien wstrzymać się od wydawania osądów. "Na jakiej podstawie urzędnicy w Waszyngtonie mogą wyciągać wnioski o czyjejś niewinności w obliczu tej tragedii?" - zapytała.

Dmitrij Pieskow mówił wcześniej o "stanie wojny". "Trudno uwierzyć w zbieg okoliczności"

Analitycy oraz politycy zwrócili uwagę, że krwawe wydarzenie zbiegło się w czasie z piątkowymi słowami Dmitrija Pieskowa o "stanie wojny". Zmiana w narracji rosyjskiej władzy została szybko odnotowana. Dotychczas Kreml posługiwał się bowiem niemalże wyłącznie określeniem "specjalnej operacji wojskowej".  - Jesteśmy w stanie wojny. Tak, zaczęła się jako specjalna operacja wojskowa, ale (...) gdy kolektywny Zachód stał się jej częścią po stronie Ukrainy, dla nas zmieniła się ona w wojnę - powiedział rzecznik Kremla. Więcej na ten temat w poniższym artykule:

"Bardzo mi się nie podoba koincydencja z dzisiejszymi słowami Pieskowa o stanie wojny, ale na poważne analityczne komentarze jest o wiele za wcześnie" - napisała na portalu X Anna Maria Dyner, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. "W Rosji terror zawsze czemuś służył - zwłaszcza wobec własnych obywateli" - odpowiedział na to spostrzeżenie Jarosław Wolski, politolog i publicysta.

"Dmitrij Pieskow ogłosił, że Rosja jest w stanie wojny z uwagi na zaangażowanie Zachodu na rzecz Ukrainy. A teraz pojawiają się informację o zamachu w Moskwie. Trudno uwierzyć w zbieg okoliczności. Za chwilę zapewne będzie jasne, jak Kreml spróbuje to wykorzystać" - zauważył również doradca prezydenta Stanisław Żaryn.

Niedługo po strzelaninie oświadczenie w mediach społecznościowych opublikował Dmitrij Miedwiediew, były prezydent Rosji i wpływowa postać na Kremlu. "Terroryści rozumieją tylko terror odwetowy. Żadne sądy i śledztwa nie pomogą, jeśli siła nie zostanie odparta siłą" - napisał. Polityk zaznaczył, że taka reakcja będzie konieczna, jeśli okaże się, że atak odpowiadali "terroryści reżimu kijowskiego". "Śmierć za śmierć" - zaznaczył na końcu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.