Zakopane. Archiwum X szuka świadków, którzy pomogą rozwikłać zagadkę zaginięcia sprzed 30 lat

Anna i Ernestyna w 1993 roku wyjechały do Zakopanego na ferie zimowe. Od tego momentu ślad po nastolatkach zaginął. Po 30 latach Archiwum X szuka świadków, którzy pomogą rozwikłać zagadkę zniknięcia dwóch licealistek. Śledczy zapewniają pełną anonimowość.

Z ustaleń dziennikarki Polsatu News, Beaty Glinkowskiej, wynika, że policjanci z Archiwum X szukają potencjalnych świadków zaginięcia 17-letnich wówczas Ernestyny i Anny. - Osobom, które posiadają informacje gwarantujemy pełną anonimowość. A jeżeli są osoby, które obawiają się, że mogłyby w związku z tym co powiedzą, ponieść odpowiedzialność karną, chcę uspokoić, że jeśli dostarczą pełnych informacji, również i tutaj można się podjąć rozmów z tymi osobami. Kogoś gryzie sumienie, ktoś nie chce uczestniczyć już w zmowie milczenia, ktoś chce z różnych powodów opowiedzieć, co się stało, ponieważ nie może przez tyle lat już z tą tajemnicą żyć - apeluje insp. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji. Jak zapewnił Ciarka, w Polsce zdarzają się przypadki, gdy sprawy zaginięć były rozwiązywane nawet po 30 lub więcej latach, dlatego "póki istnieje nadzieja - będą cały czas starali się ustalić szczegóły tego zdarzenia". 

Zobacz wideo Czy wiesz, co zrobić, gdy zaginie ktoś bliski?

Zakopane. Tajemnicze zaginięcie Anny i Ernestyny podczas zimowych ferii

22 stycznia 1993 roku Ernestyna Wieruszewska i Anna Semczuk przyjechały z Warszawy do prywatnej kwatery w Kościelisku w województwie małopolskim. Młodsza o trzy miesiące od Anny Ernestyna miała 170 cm wzrostu, długie, rude włosy i niebieskie oczy. Anna była nieco niższa - miała 165 cm wzrostu, blond włosy i zielone oczy.

Dla Ernestyny było to znajome miejsce - wcześniej przyjechała tam z oazą, a także jej rodzice znali właścicieli pensjonatu. Przez kilka dni 17-latki wędrowały po górskich szlakach, zwiedzając m.in. Gubałówkę, Jaskinię Mroźną, Dolinę Kościeliską czy Czarny Staw - tak wynika z pamiętnika Anny, który wraz z dokumentami, pieniędzmi i aparatem fotograficznym został w pokoju. "Słaniam się z nóg, ale Bóg mi świadkiem, to jest to, o czym marzyłam" - napisała Anna w pocztówce wysłanej do mamy, o czym pisze portal zaginieniprzedlaty.pl.

 26 stycznia 1993 roku dziewczyny poinformowały gaździnę i właścicielkę pensjonatu, że niedługo wracają do Warszawy (dokładnie 27 stycznia). Licealistki dodały, że pojadą na stację PKP w Zakopanem po bilety, a przy okazji jeszcze się z kimś spotkają. To, że faktycznie miały na niej być, zostało zarejestrowane przez system biletowy.  Anna i Ernestyna nie wróciły już jednak ze stacji. O 19 gaździnę zaniepokoił brak kontaktu ze strony swoich gości. Kobieta zadzwoniła do córki, a ta zaalarmowała TOPR. 27 stycznia 1993 roku kobiety zgłosiły zaginięcie nastolatek na policję i poinformowano ich rodziców, którzy natychmiast udali się do Kościeliska. 

Nikt poza gaździną nie widział nastolatek - żadni kierowcy komunikacji, turyści czy przewodnicy górscy. Nie udało się też ustalić żadnych znajomych, z którymi nastolatki miałyby planować rzekome spotkanie. - To jest właśnie najdziwniejsze, że wszelki ślad po nich zaginął - mówił Polsatowi News Marek Kowalik, emerytowany policjant zakopiańskiego wydziału kryminalnego.

Ruszyły poszukiwania dziewczyn, które rozszerzono także poza granice kraju - rodzice Ernestyny i Marek Kowalik przekazali jednak, że policja zareagowała po trzech-czterech dniach od zaginięcia 17-latek. Wcześniej funkcjonariusze mieli uznać, że dziewczyny poszły "na gigant" lub "w długą". Działania śledczych nie przejęły żadnych wyników.

4 marca 1993 roku doszło jednak do dziwnego incydentu. Z samochodu ojczyma Anny skradziono pamiętnik i paszport 17-latki. Poza tym, jak zapewniał mężczyzna, z auta nie zginęło nic więcej. Mimo działań policji nie udało się ustalić tego, kto dokonał włamania. 

Lata śledztwa i brak jakichkolwiek świadków lub dowodów. Sprawdzano wątki sekty, mafii, zabójstwa i ucieczki

W wyniku policyjnego śledztwa wykazano kilka hipotez, jednak na ich potwierdzenie lub obalenie nie znaleziono żadnych dowodów ani świadków. Z czasem prokuratura wykluczyła m.in. zabójstwo, ucieczkę lub wypadek w Tatrach. W tym ostatnim przypadku stwierdzono, że 17-latki zawsze przygotowywały się do wyjścia w górach, a tego dnia zostawiły w pokoju ciepłe ubrania, termos i aparat, co ma świadczyć o tym, że jednak nie wyszły w Tatry. Innego zdania w 2009 roku był prokurator Stanisław Staszel, który w rozmowie z "Gazetą Krakowską" stwierdził, że to nie ludzie mają swój udział w zaginięciu Anny i Ernestyny. - Raczej góry. Pamiętani, że mieliśmy świadka, który widział je jak szły w stronę Doliny Małej Łąki. Myślę, że to Tatry skrywają mroczną tajemnicę Ernestyny i Ani - mówił.

Ucieczkę wykluczono z tego względu, że dziewczyny były bardzo zżyte z rodziną i nic nie wskazywało na to, że chcą zerwać z nią kontakty. W hipotezie zabójstwa brano pod uwagę to, że 17-latki zostały zamordowane przez syna właścicielki pensjonatu, który rzekomo był w konflikcie z jedną z nastolatek - Ernestyną, która miała nie odwzajemnić jego uczucia. Domniemany sprawca miał jednak mocne alibi.

Inna teoria związana jest z działaniami słowackiej policji, która w 1993 roku rozbiła gang zajmujący się handlem ludzi i porywaniem kobiet do pracy w zagranicznych agencjach towarzyskich. Ta wersja również nie znalazła potwierdzenia, chociaż jeden z mężczyzn zeznał, że 26 stycznia widział nastolatki na przystanku PKS w Kościelisku (autobusem miały dojechać do Zakopanego i dworca PKP), które miały wsiąść do samochodu na zagranicznych numerach rejestracyjnych. Świadek ten jednak nie potrafił podać żadnego szczegółu na temat wyglądu wspomnianych dziewczyn. Inny świadek miał słyszeć rozmowę dwóch mężczyzn, którzy po alkoholu mówili o porwaniu dwóch kobiet w Zakopanem - do nich jednak nie udało się dotrzeć. 

Funkcjonariusze sprawdzili nawet trop pedofila i mordercy z Belgii - Marca Dutroux - który w tym czasie miał bywać na Słowacji i w Polsce, ale to również nic nie wniosło do sprawy zaginięcia. Wykluczono też porwanie przez mafię czy ucieczkę do sekty. 

Jak pisała "Gazeta Krakowska", w sprawie rozważano też wątek Pawła H., który często wyjeżdżał w góry a kilka lat po zaginięciu 17-latek zamordował w Zakopanem turystkę. - Nie znam ich, mogłem je spotkać przypadkowo - mówił. Badanie wariografem nie wykazało, by kłamał w tej sprawie. Z czasem na policję napływały sygnały, że dziewczyny były widziane w Zielonej Górze, Częstochowie, Nowym Targu, Szczecinie, a nawet w Hiszpanii i czy San Marino. Żaden sygnał nie okazał się prawdziwy.

Według kolejnej teorii Anna i Ernestyna mogą wciąż żyć. Być może w 1993 roku zostały porwane i pozbawione wolności, które trwa do dziś. Teza ta zresztą została przyjęta w postępowaniu o umorzeniu śledztwa, które nastąpiło w 2005 roku (toczyło się w przedmiocie pozbawienia wolności licealistek, a karalność tego czynu przedawnia się po upływie 10 lat). - Umorzenie sprawy karnej nie oznacza, bowiem zakończenia czynności poszukiwawczych. Gdyby więc uzyskano jakiekolwiek informacje mogące pomóc w wyjaśnieniu losu obydwu pokrzywdzonych, sprawa natychmiast zostanie podjęta celem jej dalszego prowadzenia - wyjaśniał wówczas prokurator, cytowany przez "Tygodnik Podhalański".

We wrześniu 2021 roku w programie "Alarm" w TVP Leszek Karp z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu przekazał, że policja ponownie zbada tę sprawę. - Do sprawy co jakiś czas wracamy, a dzieje się to wtedy, kiedy dostajemy informację od policjantów z Polski lub zagranicy o niezidentyfikowanych osobach, kobietach, gdy jest wyodrębniony profil DNA, próbujemy go porównywać z profilem zaginionych - mówił w programie Roman Wieczorek z policji w Zakopanem. "Śledczy mają nadzieję, że góralom spod Giewontu rozwiążą się języki, a zmowa milczenia wreszcie zostanie przełamana" - pisała w 2021 roku "Gazeta Wyborcza".

"Chciałabym się dowiedzieć, co się stało, bo dotyczy to mojej córki. No ale czy zdążę, nie wiem..."

Rodzice Ernestyny poprosili o pomoc jasnowidzów, jednak nie uzyskali identycznych relacji na temat tego, co mogło się stać z 17-latkami. Mimo 30 lat od zaginięcia córki - nadal mają nadzieję, że ją odnajdą. - To zaginięcie nie zmieniło, tylko zdewastowało nasze życie. To nie jest życie, a wegetacja z dnia na dzień, bo jeżeli na początku można jeszcze mówić o euforii, że coś się stało i to się w jakiś sposób naprawi, ona się odnajdzie, tak w tej chwili jest mi trudno na ten temat mówić. W ogóle jest pustka, nie tylko w domu, ale i w głowie, sercu. I wszędzie - wyznała Polsatowi matka Ernestyny, Krystyna Wieruszewska.

Rodzice Ernestyny przez lata szukali zaginionych po całej Europie i Polsce, sprawdzając każdy ślad lub sygnał dotyczący ich córki lub jej koleżanki Anny. - Było to jedyne dziecko, nie mamy więcej dzieci. (...) Chciałabym się dowiedzieć, co się stało, bo dotyczy to mojej córki. No ale czy zdążę, nie wiem... - dodała w programie Polsatu matka Ernestyny. 

- Sprawa jest bardzo dziwna. Ślad po tych dziewczynach zupełnie zaginął, nie odnaleziono ich ciał. Nie wiadomo, co się z nimi stało. Po latach wracamy do sprawy, ponieważ mamy nowe techniki badawcze, nowych biegłych oraz narzędzia, które być może pozwolą ustalić, co stało się z Ernestyną i Anną - przekazał z kolei kom. Piotr Świstak z Komendy Głównej Policji w rozmowie z "Polska Times". 

Dziś Ernestyna i Anna miałyby po 47 lat.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.