Od września 2022 roku dwa masowce - WL Totma i WL Kirillow noszące banderę Panamy, kotwiczą na obszarze polskiej Wyłącznej Strefy Ekonomicznej, 14 mil morskich (26 km) od brzegu Polski na wysokości Dębek - opisuje Biznes Alert. Ich pozycja na morzu pozwala na monitorowanie całego ruchu morskiego w polskich portach.
Pozycja tych jednostek jest tym bardziej strategiczna, że kotwiczą jedynie 2 mile morskie poza wodami terytorialnymi Polski, gdzie Straż Graniczna ma ograniczone możliwości interwencji. Mimo to w rozmowie z Biznes Alert Morski Oddział Straży Granicznej (MOSG) przyznaje, że "ich ruchy oraz pozycja postoju objęte są stałym całodobowym nadzorem" a "zdarzenia mające miejsce w ich bezpośredniej bliskości są na bieżąco analizowane".
Kontrowersje budzi nie tylko ich położenie, ale także powiązania z Rosją. Biznes Alert opisuje, że są to statki White Lake Shipping. Oficjalnie to cypryjski armator, jednak większość kadry kierowniczej to obywatele Rosji. Ponadto w sierpniu przez swoją firmę zależną, spółka ta wykupiła statki od rosyjskiej państwowej firmy leasingowej GTLK, omijając sankcje.
Co więcej, statki regularnie wpływają uzupełniać zaopatrzenie i paliwo do WSE Rosji oraz czasem nie uruchomiają systemów identyfikacyjnych AIS, co uniemożliwia śledzenie ich pozycji przez serwisy trackingowe. Jednakowoż Biznes Alert wyjaśnia, że w miejscu, w którym kotwiczą, obowiązuje swoboda żeglugi, dzięki czemu mogą tam przebywać, nie łamiąc w żaden sposób prawa.
Formalnie statki te czekają na dalszą dyspozycję armatora, ale w rzeczywistości powód ich kotwiczenia jest bardzo niejasny.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
To nie jedyne podejrzane zjawisko w tym roku na polskich morzach. Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu ratownicy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) pomogli trzem osobom, które nurkowały w wodach Zatoki Gdańskiej w pobliżu Naftoportu. Nurkowie nie mogli wrócić na brzeg, bo ich motorówka miała awarię.
Policjanci, którzy przybyli na miejsce, sporządzili notatkę ze zdarzenia i wypuścili mężczyzn. Uratowani nurkowie podawali się za obywateli Hiszpanii. Twierdzili, że w rejonie Zatoki Gdańskiej poszukiwali bursztynu. Żaden z nich nie posiadał odpowiednich zezwoleń, natomiast posługiwali się specjalistycznym nowoczesnym sprzętem. Policja spisała dane z jednego hiszpańskiego dowodu osobistego i numery telefonów. Jak się okazało, dwa z nich są nieaktywne (lub zostały błędnie spisane).
Więcej na ten temat przeczytasz w poniższym artykule >>>