W Kijowie w sobotę rano od około 8.30 czasu polskiego słyszano liczne eksplozje. Ukraińskie władze poinformowały, że rosyjskie rakiety uderzyły w placówki infrastruktury krytycznej - podaje Kiyv Post.
Mer Kijowa Witalij Kliczko poinformował na Telegramie, że wybuchy miały miejsce w dzielnicy Dnieprowskiej. Kawałki rakiet spadły również na rejon hołosijiwski po drugiej stronie rzeki. To niezabudowany teren, udało się uniknąć ofiar. Kliczko apeluje do mieszkańców o pozostanie w schronach.
Zwykle syreny ostrzegają o ataku z wyprzedzeniem, tym razem rozbrzmiały jednak dopiero po serii eksplozji. Alarm bombowy ogłoszono już w kilku kolejnych regionach - Ukraina spodziewa się więc kolejnych ostrzałów rakietowych ze strony Rosji.
11 stycznia rzeczniczka ukraińskich południowych sił obrony informowała, że pojawiły się przesłanki sugerujące nadchodzący z Rosji atak. - Rosyjskie drony zbierają informację o celach do zniszczenia - powiedziała Natalia Gumeniuk. Dodała, że od kilku tygodni obserwowali przygotowania do kolejnego masowego bombardowania.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Szef obwodu mikołajowskiego Witalij Kim poinformował, że w powietrzu jest obecnie 17 rosyjskich bombowców "Tu".
Anton Heraszczenko, doradca ministra do spraw zewnętrznych Ukrainy przekazał, że pojawiły się informacje, jakoby rakiety miały zostać wystrzelone z terenu Białorusi, z okolic miasta Baranowicze. Informacja nie została jednak jeszcze potwierdzona.
Łukaszenka to taki sam zbrodniarz wojenny jak Putin i będzie pociągnięty do odpowiedzialności
- napisał na Twitterze Heraszczenko.