"Babcia Kasia" wyniesiona przez policję. Oto co próbowała zrobić

6 godzin temu
Podczas awantury pomiędzy protestującymi a kontrmanifestantami policja wyniosła "Babcię Kasię", która próbowała siłą sforsować kordon funkcjonariuszy. Awantura miała miejsce w Warszawie, podczas pikiety pod hasłem "Stop imigracji".


Dziś (w sobotę 19 lipca) w 80 miastach Polski odbyły się organizowane przez środowiska tzw. konfederatów antymigracyjne manifestacje. Podczas takiego protestu w Warszawie doszło do awantury. Policja wyniosła kontrmanifestatnkę, która próbowała przerwać kordon. Była nią aktywistka Katarzyna Augustynek, zwana "Babcią Kasią".

"Nie wycieraj sobie gęby bezpieczeństwem"


"Dzisiaj podczas zgromadzenia w okolicy Pasażu Wisławy Szymborskiej policjanci podjęli interwencję wobec grupy osób o odmiennych poglądach, która próbowała zakłócić przebieg zgromadzenia. Aby zapobiec naruszeniom ładu i porządku publicznego policjanci oddzielili grupę kordonem. Na miejscu obecni są policjanci z Zespołu Antykonfliktowego, których zadaniem jest łagodzenie emocji wśród uczestników" – czytamy w policyjnym komunikacie.

To właśnie ten kordon miała dwukrotnie próbować forsować "Babcia Kasia". "Nie wycieraj sobie gęby bezpieczeństwem" – krzyczała ponoć do jednego z funkcjonariuszy. Policja nie puściła tego płazem i odstawiła aktywistkę poza teren zgromadzenia. Funkcjonariusze po prostu ją wynieśli.

Policja oddzielała obie grupy protestujących i próbowała nie dopuścić do starć. Sytuacja była napięta. Jak już pisaliśmy w naTemat.pl, na miejscu protestu była także dziennikarka Polsat News Katarzyna Rosicka. Jej wejście na żywo zostało przerwane po ok. minucie. To jednak wystarczyło, aby pokazać niebezpieczną sytuację.

W momencie wejścia na antenę dziennikarka znajdowała się w pobliżu policyjnego kordonu, ale po stronie związanej z Konfederacją. Przeciwnicy migrantów okazali się napastliwi w stosunku do reporterki. Doszło do naruszenia jej nietykalności.

– Pan cały czas mnie zaczepia. Ten pan cały czas za mną chodzi – mówiła na wizji Rosicka. – Proszę mnie nie dotykać – powiedziała w pewnym momencie reporterka. Po chwili poprosiła funkcjonariuszy o interwencję. Niedługo potem transmisja została przerwana.

Podobne demonstracje miały miejsce m.in. w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, Lublinie, Białymstoku i Toruniu. W wielu miejscach protesty trafiły na kontrmanifestacje zwołane przez środowiska lewicowe. "Faszyzm to zbrodnia, migracja to nie zbrodnia" – głosili ci drudzy.

Idź do oryginalnego materiału